Najsmutniejsze w moim
życiu było to, że poszukiwałam szczęścia w przedmiotach.
Znajdowałam szczęście w luksusie, technologii, drogich
przedmiotach. Znajdowałam szczęście w poszerzaniu wiedzy i
czytaniu książek. Rozglądałam się i widziałam piękno natury,
które przynosiło mi szczęście. Ale radość, którą sprawiały
mi nieożywione przedmioty, nie trwała wystarczająco długo.
Były one tymczasowe,
nietrwałe i co najistotniejsze – niewystarczająco żywe. Nieważne
jak bardzo otaczałam się przedmiotami, które miały mi przynieść
szczęście, czułam się coraz bardziej samotna.
W mojej głowie tkwiło
jedno pytanie – jak znajdę szczęście. Szukałam odpowiedzi w
książkach, przeczytałam tysiące stron, aby dowiedzieć się, że
nic nie równa się szczęściu, które ktoś może mi przynieść.
Że jeśli poczujemy radość z powodu czyjejś obecności, to
naprawdę będziemy to czuć i będzie to czyste.
Szukałam szczęścia w
przedmiotach, do których miałam sentyment, ale właśnie wtedy
zrozumiałam, że to nie te przedmioty przynoszą mi radość, ale
osoby, które pamiętam poprzez nie. Szukałam dalej. Poznawałam
ludzi, ich historie i problemy, które pomagałam im rozwiązać.
Później wspólnie radowaliśmy się, że wszystko się udało, ale
oni odchodzili. Zostawiali mnie ze łzami szczęścia w oczach i
pozwalali mi upaść.
Odsunęłam się od ludzi,
całego świata i tradycji. Przed rodziną udawałam pozory, że
wszystko jest w porządku, innych unikałam, a jeśli już dochodziło
do spotkania - karmiłam świat najlepszymi kłamstwami, na jakie
było mnie stać. Nie mogłam znieść obecności drugiego człowieka
obok mnie i uczucia, które może mi przynieść.
Grzebałam w talerzu,
przysłuchując się rozmowie i od czasu do czasu wtrącając coś od
siebie. Nie czułam się do końca swobodnie przy Jochenie. Nadal był
dla mnie nieznajomym, mimo wcześniej przeprowadzonej rozmowy. Był
miły i szczery, ale nadal... obcy. Dreszcz przeszył moje ciało.
Czy miał być kolejnym człowiekiem, który mnie wykorzysta, zadałam
sobie to pytanie, spoglądając niepewnie w stronę Jochena.
Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się w stronę Krzyśka,
który patrzył na mnie, jakby próbował odczytać moje myśli.
Odłożyłam sztućce i klasnęłam w ręce.
- To kto mi pomoże
posprzątać? - Spojrzałam znacząco na Dominikę, która zaczęła
się chować za bratem. Dzieci zrobiły jedynie niewinne minki w
moją stronę.- O nie, nie ma tak dobrze. Oboje pomagacie. -
Pogroziłam palcem.
Wracając z porannego
biegu, zauważyłam paczkę zostawioną pod drzwiami do mojego
mieszkania. Do kartonu była przyczepiona kartka z moimi danymi.
Rozejrzałam się dokoła, czy może jeszcze dostawca był jeszcze w
pobliżu. Nie zauważając nikogo, wzięłam paczkę do mieszkania.
Ciekawiło mnie, co się w niej znajdowało, jednak postanowiłam
zignorować swoje pragnienie. Włączyłam ekspres do kawy i puściłam
muzykę z radio. Po wziętym prysznicu i zmienieniu ubrań otworzyłam
przyczepioną do paczki notkę. Kiedy zobaczyłam charakter pisma,
zabrało mi tchu. „Sądzę, że powinnaś to otrzymać już dawno
temu. Elwira” Odpakowałam pakunek i wyciągnęłam z niego gruby
zeszyt przepasany taśmą. Na okładce widniał napis: Żebyś
pamiętała.
Przycisnęła notatnik do
piersi, mocno zaciskając oczy. Dlaczego wszystko stawało się coraz
trudniejsze? Po moich policzkach powoli zaczęły spływać łzy.
Zostałam nazwana po
nikim. Twoja babcia marzyła atramentową linią w notesie, który
był jej życiem. Linia, która często była poprzerywana,
pokreślona, ale nigdy żadna kartka nie była czysta. Kiedy miałam
cztery lata, podała mi długopis i kazała zacząć. Była to lekcja
bałaganu.
Zostałaś nazwana po
śnie, w który uwierzyłam jako kilkuletnia dziewczynka. Imię,
które nosisz, jest zapisem drogi. We mgle nocy odnajdziesz swoją
ścieżkę do domu.
Zmęczona zsunęłam się
na podłogę i przykryłam się kocem. Próbowałam usnąć, jeszcze mocniej
przyciskając do serca notatnik matki.
_
Przepraszam, że tak późno. Dopiero dziś rano dowiedziałam się, że marzec już minął, a dziś 1 kwietnia, a to tylko dzięki lanemu poniedziałkowi/prima aprilis. Powinny być udzielane lekcje korzystania z kalendarza!
_
Przepraszam, że tak późno. Dopiero dziś rano dowiedziałam się, że marzec już minął, a dziś 1 kwietnia, a to tylko dzięki lanemu poniedziałkowi/prima aprilis. Powinny być udzielane lekcje korzystania z kalendarza!